25 kwietnia 2013

ciała, które nie cofa się, lecz przybliża. . .

Tego lub owego bardziej niż odzyskanie wolności moralnej kusił mrok, co zapadł raptem na ulicach. Niektórzy nawet z owych pompejańczyków, roszeni już deszczem ognistym, zeszli w korytarze metre, ciemne niczym katakumby. Wiedzieli, owszem, że nie będą sami. Otóż ciemność, co zalewa wszystko niczym nowy żywioł, działa na niektórych w sposób nieodparcie kuszący, niweczy bowiem pierwsze stadium rozkoszy i wprowadza nas bez żadnych wstępów w dziedzinę pieszczot, dokąd zazwyczaj docieramy dopiero po pewnym czasie. Niezależnie od tego, czy przedmiot naszych pożądań stanowi kobieta czy też mężczyzna, przypuśćmy nawet - ktoś łatwy, kto nie wymagałby skomplikowanych umizgów przedłużających się do nieskończoności w salonie (przynajmniej za dnia), wieczorem (nawet na ulicy oświetlonej choćby słabo) istnieją tu przynajmniej działania wstępne, kiedy jedynie oczy pożerają winogrona zielone jeszcze i kiedy lęk, jaki budzą w nas przechodnie, a również i ktoś upragniony, przeszkadza nam tak, iż potrafimy tylko spoglądać i mówić. W ciemnościach cała ta odwieczna gra rozsypuje się w gruzy, ręce, wargi, ciała mogą pierwsze rozpocząć igraszkę. Zdołasz zawsze wytłumaczyć się ciemnością z pomyłek, jakie ciemność rodzi, jeśli zostaniesz źle przyjęty. A jeśli przyjmą cię dobrze, bezpośrednia odpowiedź ciała, które nie cofa się, lecz przybliża, daje nam o tej (lub tym), do której zwracamy się w milczeniu, pojęcie, że jest kimś pozbawionym przesądów i występnym, pojęcie, od którego wzmaga się nasza radość, że mogliśmy się wgryźć w miąższ owocu nie pożerając go wzrokiem i nie prosząc o pozwolenie. A tymczasem ciemności trwają; zatopieni tym nowym żywiołem, klienci Jupiena mniemając, iż odbyli podróż i że ściągnęli tu, by przyglądać się zjawisku naturalnemu jak przypływ albo zaćmienie i miast w rokoszy gotowej już całkiem i zadomowionej smakować w przypadkowych spotkaniach wśród nieznanego, odprawiali przy wulkanicznym pomruku bomb, u stup pompejańskiego burdelu, rytuał sekretny w mrokach katakumb.

Marcel Proust 
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu. 
Tom 7: Czas odnaleziony, 1927) 
 
 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz