11 czerwca 2013

chłodnym tchnieniem wielkich lasów. . .

   Od tego dnia ojciec Dag regularnie odbywał małe wycieczki do lasu. Nigdy nie zapuszczał się daleko, szedł tylko kawałek drogi, po czym wyszukiwał sobie miejsce, gdzie mógł usiąść i skąd mógł mieć daleki widok na okolicę. Rozkoszował się chłodnym tchnieniem wielkich lasów, przynoszących ze sobą zapach sosnowych drzew i echo dalekich poszumów, a z nimi wspomnienia czasów, kiedy był jeszcze młody.
   Szukał czegoś w sobie samym, czegoś, co już dawno zatracił, a co — miał nadzieję — może odnajdzie tutaj, w lesie. Kiedyś, owych dawnych dni zawsze tak silnie odczuwał radość i strapienie, gniew, nienawiść i wstyd, i wszystkie więzy łączące go z rodziną, dworem i osiedlem. Tak, tego w sobie szukał — szukał człowieka. Ale szukał daremnie. Może wspomnienia owych dawnych leśnych wędrówek dopomogą mu trochę i sprawią, że te wyschnięte korzenie prawdziwego życia zakiełkują w nim na nowo. W rzeczy samej miał już uczucie, jak gdyby coś się w nim rodziło, co może nabrać sił i życia, jeśli tylko będzie powracał do owego świeżego i życiodajnego świata swej młodości.

Trygve Gulbranssen (fragment powieści A lasy wiecznie śpiewają, 1933)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz