Skurczony w oczekiwaniu na przeznaczenie, poza spełnienie którego człowiek
już myślą sięgnąć się nie ośmiela, tkwię oto w mojej samotni we Freising, unikając
widoku potwornie zdewastowanego Monachium, powalonych posągów, domów,
których fasady spoglądając pustymi oczodołami okien zakrywają ziejącą za nimi
pustkę, lecz skłonne są ją odsłonić, pomnażając gruz, leżący już na bruku. Serce
moje kurczy się z litości nad szaleństwem moich synów, którzy na równi z masami
ludu wierzyli, radowali się, ponosili ofiary i walczyli, a teraz od dawna już, jak
miliony im podobnych, z otępiałym wzrokiem doznają otrzeźwienia, które prowadzi do ostatecznej beznadziejności i najgłębszej rozpaczy. Duchowa ta klęska nie
zbliży ich do mnie, który nie mogłem podzielić ich wiary ani cieszyć się ich szczę-
ściem. I z tego jeszcze zresztą zarzut mi uczynią, – tak, jakby te sprawy inny mogły
przybrać obrót, gdybym wraz z nimi prześnił ten ohydny sen. Bóg niechaj im dopomoże. Jestem sam z moją staruszką Heleną, która troszczy się o doczesne moje
potrzeby, a której niekiedy odczytuję z tej opowieści fragmenty, jakie w prostocie
ducha swego pojąć może, opowieści, której doprowadzenie do końca stało się dla
mnie jedynym marzeniem wśród ogólnej katastrofy.
Thomas Mann
(fragment powieści Doktor Faustus.
Żywot kompozytora niemieckiego Adriana Leverkühna
opowiedziany przez przyjaciela, 1947)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz