– Cóż to za straszliwy, nieodpowiedzialny i nierozumny czyn! – orzekł pobladły
swym dobitnym, akademicko ukształconym, a przy tym astmatycznym głosem, wymawiając przy tym słowo „straszliwy” w ten sposób, jak to czynią aktorzy. Dodał
jeszcze, że nigdy bardziej niż w tej chwili nie żałuje, iż nie jest medykiem, lecz
tylko numizmatykiem, i doprawdy w danej chwili numizmatyka wydała mi się najbardziej niepotrzebną ze wszystkich nauk, mniej nawet przydatną od filologii, co
oczywiście jest nieuzasadnioną opinią. W rzeczy samej na miejscu nie było żadnego
lekarza, ani jednego wśród publiczności koncertowej, mimo że lekarze bywają
przecież muzykalni, choćby dlatego, że jest między nimi tak wielu Żydów. Pochyliłem się nad Rudolfem. Dawał jeszcze znaki życia, lecz był straszliwie trafiony.
Pod jednym jego okiem znajdowała się krwawiąca rana wlotowa. Inne kule, jak się
okazało, przebiły mu szyję, płuca i wieńcowe naczynia serca. Uniósł głowę usiłując
coś powiedzieć, lecz natychmiast krwawa piana wystąpiła mu na wargi, których
łagodne odęcie wydało mi się naraz piękne i wzruszające, wywrócił oczy, a głowa
jego twardo opadła na drewnianą ławę.
Thomas Mann
(fragment powieści Doktor Faustus.
Żywot kompozytora niemieckiego Adriana Leverkühna
opowiedziany przez przyjaciela, 1947)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz