28 września 2013

nieświadomi aktorzy, którym reżyser dał role julii i romea, ukrywając kryptę i truciznę, te akcesoria z góry przewidziane w dramacie. . .

Tancredi i Angelika właśnie ich mijali; jego prawa ręka w rękawiczce obejmowała ją w talii, ich wyciągnięte ramiona splecione były ze sobą, oczy wpatrzone w oczy. Czerń jego fraka w połączeniu z jej różową sukienką tworzyła rzadko spotykane arcydzieło. Był to widok najbardziej ze wszystkich porywający i wzniosły, ta para młodziutkich zakochanych, którzy ze sobą tańczą, ślepi na swoje wady, głusi na upomnienia losu, pełni złudzeń, że cała droga ich życia będzie równie gładka jak posadzka salonu; nieświadomi aktorzy, którym reżyser dał role Julii i Romea, ukrywając kryptę i truciznę, te akcesoria z góry przewidziane w dramacie. Ani on, ani ona nie byli dobrzy, byli pełni wyrachowania, każde z nich miało swoje ukryte cele, ale obydwoje wyglądali tak miło i wzruszająco w tej chwili, gdy te ich nie takie znowu niewinne, ale naiwne ambicje przesłaniały słowa radosnej tkliwości, które on szeptał jej do ucha, i wonność jej włosów, wzajemny uścisk ich ciał przeznaczonych śmierci.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz