28 września 2013

wyglądał jak absurdalna karykatura świętej agaty, domagającej się zwrotu swoich odciętych piersi. . .

Wzgardził stołem z napojami, który stał po prawej stronie połyskując srebrem i kryształami, i skierował się w lewo, ku słodyczom. Tam z kolei porozstawiane były olbrzymie baby koloru bułanych koni, śnieżne od kremu zaspy Monte Bianco, baignets Dauphin upstrzone na biało migdałami i na zielono pistacją, wzgóreczki profitrolek z czekoladą, kasztany w cukrze, brązowawe jak humus równin katańskich, z których zresztą przysyłano je okrężną drogą, parfety różowe, parfety szampańskie, parfety dereszowate, które rozpadały się z chrzęstem pod łopatką, stosy kandyzowanych wiśni, żółte krążki ananasów, "triumfy łakomstwa" z matową zielenią siekanej pistacji oraz nieskromne ciastka ,,panieńskie". Tych don Fabrizio kazał sobie nałożyć i gdy już trzymał je na talerzu, wyglądał jak absurdalna karykatura świętej Agaty, domagającej się zwrotu swoich odciętych piersi. "Że też święte oficjum, kiedy jeszcze mogło, nie zabroniło wyrobu tych słodyczy! «Triumfy łakomstwa» (łakomstwo - grzech śmiertelny!), «piersi świętej Agaty» sprzedawane przez klasztory i zjadane przez obżartuchów! No..." Wyruszył na poszukiwanie jakiegoś miejsca w tej pachnącej winem, wanilią i pudrem sali.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
 (fragment powieści Lampart, 1958)
   
 
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz