Kiedy tak gawędziliśmy, oficjum nieszporów dobiegło końca. Słudzy wracali do
swoich prac, zanim udadzą się na wieczerzę, mnisi zaś skierowali się do refektarza.
Niebo było teraz mroczne i zaczęło padać. Leciutki śnieg, maleńkie, puszyste płatki,
musiał sypać przez znaczną część nocy, ponieważ następnego ranka cała równia
pokryta była bielutkim całunem, o czym opowiem dalej.
Byłem głodny i z ulgą przyjąłem myśl o udaniu się do stołu.
Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz