26 października 2013

w nieszczęściu; proszę pamiętać, że ubóstwo nie hańbi. . .

14 sierpnia 

   Makary Aleksiejewiczu! Co się z panem dzieje? Pan się chyba Boga nie boi! Pan mnie doprowadzi do obłędu. Jak panu nie wstyd, przecież gubisz siebie, proszę pomyśleć o swojej reputacji. Człowiek uczciwy, szlachetny, ambitny — co to będzie, gdy się wszyscy o tym dowiedzą? Przecież będziesz musiał umrzeć ze wstydu. Czy nie żal panu swoich siwych włosów? Czy nie boisz się Boga? Fiodora powiedziała, że więcej już panu pomagać nie będzie, ja również nie będę już pieniędzy dawała. Widzisz, pan, Makary Aleksiejewiczu, do czego mnie doprowadzasz. Pewno myślisz, iż mnie to wszystko jedno, że pan się źle prowadzisz; nie wie pan jeszcze, co ja z powodu pana cierpię. Nie mogę przejść spokojnie po schodach, wszyscy patrzą na mnie, pokazują palcem i mówią takie okropne rzeczy; tak, wprost powiadają, że spiknęła się z pijakiem. Czy to przyjemnie słuchać? Gdy pana przywożą, to wszyscy lokatorzy wytykają pana z pogardą. Oto, mówią, przywieźli tego urzędnika. Nie mogę powiedzieć, jak mi wstyd za pana! Przysięgam, że się stąd wyniosę. Pójdę za pokojówkę, za praczkę, a tu dłużej nie zostanę. Pisałam, żebyś pan do mnie przyszedł, anie przyszedłeś. Widocznie moje łzy i prośby nic nie znaczą, Makary Aleksiejewiczu! A skąd pan zdobyłeś pieniądze? Na Boga, proszę się strzec, przecież pan się zgubisz jak nic, a jakiż to wstyd, jaka hańba! Wczoraj gospodyni nie chciała pana wpuścić, musiałeś w sieni nocować; wiem wszystko. Gdybyś pan wiedział, jak mi było ciężko, kiedym dowiedziała się o tym wszystkim. Proszę do mnie przyjść, będzie panu weselej: poczytamy sobie razem, pogadamy o przeszłości. Fiodora opowie o swoich pobożnych pielgrzymkach. Przez wzgląd na mnie niechże pan, mój drogi, mnie nie gubi i siebie nie gubi. Przecież ja żyję tylko dla pana, tylko dla pana tu zostałam, a pan się tak zachowuje! Niech pan będzie człowiekiem szlachetnym, twardym w nieszczęściu; proszę pamiętać, że ubóstwo nie hańbi. Po co wpadać w rozpacz: to wszystko przecież minie z czasem! Bóg da, wszystko się naprawi, tylko proszę się teraz trzymać w karbach. Posyłam dwadzieścia kopiejek. Proszę sobie kupić tytuniu lub co tam pan zechce. Tylko na miłość boską, proszę nie obracać tego na złe. Proszę przyjść do nas, przyjść koniecznie. Może będzie panu wstyd, jak poprzednio, ale proszę się nie wstydzić; to fałszywy wstyd. Oby tylko pan objawił szczerą skruchę. Miejmy w Bogu nadzieję. On wszystko naprawi.

W. D.

Fiodor Dostojewski (fragment powieści Biedni Ludzie, 1846)


         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz