Hermann Hesse (fragment powieści Gra szklanych paciorków, 1943)
20 listopada 2013
a ucho jego nasłuchiwało fugi: wydawało mu się, że dziś po raz pierwszy słyszy muzykę. . .
Zagrał krótki szereg dźwięków, fragmencik owej pieśni,
a zabrzmiał on, tak wykrojony, bez początku i końca, dziwacznie.
Zagrał ów temat raz jeszcze, lecz poszedł już dalej:
już pojawił się głos pierwszy, drugi przekształcił postęp kwintowy w kwartowy, trzeci powtórzył pierwszy o
oktawę wyżej, podobnie jak czwarty powtórzył drugi, a
ekspozycja zakończyła się kadencją w tonacji dominanty.
Drugie przetworzenie dało swobodniejsze modulacje do tonacji
innych, trzecie, ze skłonnością ku subdominancie, zakończyło
się kadencją na dźwięku podstawowym. Chłopiec
patrzył na mądre białe palce grającego, widział na jego skupionej
twarzy spokojne odzwierciedlenie całego tego rozwoju,
gdy oczy pod wpółprzymkniętymi powiekami odpoczywały.
Serce chłopca wzbierało czcią i miłością dla mistrza,
a ucho jego nasłuchiwało fugi: wydawało mu się, że dziś
po raz pierwszy słyszy muzykę, wyczuwał poza tym, przy
nim powstającym utworem muzycznym ducha, uszczęśliwiającą
harmonię prawa i wolności, służby i władania, poddawał
się i ślubował temu duchowi i temu mistrzowi; podczas
tych minut widział siebie i świat cały wiedzionych,
uporządkowanych i wyjaśnionych przez ducha muzyki, a
gdy gra dobiegła końca, widział uwielbianego władcę i czarodzieja,
schylonego jeszcze przez krótki moment, z wpółprzymkniętymi
powiekami nad klawiaturą, z twarzą rozjaśnioną
cichym, wewnętrznym blaskiem, i nie wiedział, czy
powinien radować się błogością owych chwil, czy płakać,
że już minęły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz