26 grudnia 2013

a tamta, bezpłodna deska do prasowania, chodzi po świecie i dożyje pewnie sędziwych lat ku utrapieniu bliźnich. . .

   Zmarłą wraz z łóżkiem wyniesiono na korytarz, a stamtąd do jej pokoju. Na korytarzu stało kilka osób, zajmujących duży pokój.
   - Czy nie można było przewieźć jej do kliniki? - spytała chuda kobieta o indyczej szyi.
   - Nie - odparł Marill. - Gdyby było można, przewieźlibyśmy ją.
   - A teraz zostanie tu przez całą noc? Trup tuż obok, nie sposób będzie zasnąć!
   - To niech pani czuwa, babciu - odparł Marill.
   - Nie jestem babką - żachnęła się kobieta.
   - Widać.
   Kobieta spojrzała nań ze złością.
   - A kto sprzątnie pokój? Ten zapach nigdy nie wywietrzeje. Można było przecież urządzić to w numerze dziesiątym, po tamtej stronie!
   - Widzi pani - zwrócił się Marill do Ruth - ta kobieta umarła. A byłaby potrzebna swemu dziecku, może także mężowi. A tamta, bezpłodna deska do prasowania, chodzi po świecie i dożyje pewnie sędziwych lat ku utrapieniu bliźnich. To jest jedna z zagadek, których nikt jeszcze nie rozwiązał.
   - Zło jest twardsze, bardziej wytrzymałe - odparła Ruth posępnie.
   Marill spojrzał na nią.
   - A pani skąd już o tym wie?

Erich Maria Remarque (fragment powieści Kochaj bliźniego, 1939)
  
  
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz