- Czy nie można było przewieźć jej do kliniki? - spytała chuda kobieta o indyczej szyi.
- Nie - odparł Marill. - Gdyby było można, przewieźlibyśmy ją.
- A teraz zostanie tu przez całą noc? Trup tuż obok, nie sposób będzie zasnąć!
- To niech pani czuwa, babciu - odparł Marill.
- Nie jestem babką - żachnęła się kobieta.
- Widać.
Kobieta spojrzała nań ze złością.
- A kto sprzątnie pokój? Ten zapach nigdy nie wywietrzeje. Można było przecież urządzić to w numerze dziesiątym, po tamtej stronie!
- Widzi pani - zwrócił się Marill do Ruth - ta kobieta umarła. A byłaby potrzebna swemu dziecku, może także mężowi. A tamta, bezpłodna deska do prasowania, chodzi po świecie i dożyje pewnie sędziwych lat ku utrapieniu bliźnich. To jest jedna z zagadek, których nikt jeszcze nie rozwiązał.
- Zło jest twardsze, bardziej wytrzymałe - odparła Ruth posępnie.
Marill spojrzał na nią.
- A pani skąd już o tym wie?
Erich Maria Remarque (fragment powieści Kochaj bliźniego, 1939)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz