01 lutego 2014

o swojej twarzy, wyobrażałbyś ją sobie jako rodzaj zewnętrznego odbicia tego, co znajduje się w tobie. . .

   Agnes raz jeszcze przejrzała tygodnik od pierwszej do ostatniej strony i obliczyła: dziewięćdziesiąt dwa zdjęcia przedstawiające samą twarz, czterdzieści jeden z twarzą i ciałem; dziewięćdziesiąt twarzy na dwudziestu trzech zdjęciach grupowych i tylko jedenaście zdjęć, na których ludzie odgrywają rolę nieistotną albo żadną. W sumie w tygodniku były dwieście dwadzieścia trzy twarze.
   Potem do domu wrócił Paul i Agnes opowiedziała mu o swoich obliczeniach.
   - Tak - zgodził się. - Im obojętniejszy pozostaje człowiek wobec polityki, wobec problemów drugiego człowieka, tym większą obsesją staje się jego twarz. To jest indywidualizm naszych czasów.
   - Indywidualizm? Gdzie podziewa się indywidualizm, kiedy aparat robi ci zdjęcie w chwili agonii?    Przeciwnie, oczywiste jest, że jednostka już nie należy do siebie, że w całości jest własnością innych. Przypominam sobie z dzieciństwa, że gdy chciano zrobić komuś zdjęcie, zawsze pytano go o zgodę. Dorośli pytali nawet mnie: powiedz, skarbie, można ci zrobić zdjęcie? A potem, pewnego dnia, nikt już nie zapytał. Prawo kamery wyniesiono ponad wszelkie inne prawa, i od tego dnia wszystko się zmieniło, absolutnie wszystko.
   Wzięła do ręki magazyn i powiedziała: - Kiedy zamieszczasz obok siebie zdjęcia dwóch odmiennych twarzy, uderza cię to, co je różni. Ale kiedy masz przed sobą dwieście dwadzieścia trzy twarze, pojmujesz nagle, że widzisz tylko wiele odmian jednej twarzy i że żadna jednostka nigdy nie istniała.
   - Agnes - powiedział Paul z nagłą powagą w głosie - twoja twarz nie przypomina żadnej innej.
   Agnes nie zwróciła uwagi na jego ton i uśmiechnęła się.
   Paul powiedział: - Nie śmiej się. Ja mówię poważnie. Kiedy się kogoś kocha, kocha się jego twarz i w ten sposób wyodrębnia się ją całkowicie spośród innych.
   - Wiem. Znasz mnie poprzez moją twarz, znasz mnie jako twarz i nigdy nie znałeś mnie inaczej. Zatem nie mogło ci przyjść do głowy, że moja twarz nie jest mną.
   Paul odpowiedział z troskliwą cierpliwością starego lekarza: - Jak możesz sądzić, że nie jesteś własną twarzą? Kto się skrywa za twoją twarzą?
   - Wyobraź sobie, że żyłeś w świecie, w którym lustra nie istnieją. Marzyłbyś w nim o swojej twarzy, wyobrażałbyś ją sobie jako rodzaj zewnętrznego odbicia tego, co znajduje się w tobie. I załóżmy, że gdy dobiłeś czterdziestki, postawiono przed tobą lustro. Wyobraź sobie swoje przerażenie! Zobaczyłbyś zupełnie inną twarz! I dokładnie zrozumiałbyś to, czego nie chcesz uznać: że twoja twarz to nie jesteś ty!

Milan Kundera (fragment powieści Nieśmiertelność, 1990)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz