Kapitan Boldwig był to mały, gwałtowny człowieczek w niebieskim surducie, zapiętym
aż po sam podbródek, wznoszący się nad czarnym stojącym kołnierzem. Gdy raczył przechadzać
się po swojej posiadłości, czynił to zawsze w towarzystwie wielkiej laski z ołowianą
gałką oraz ogrodnika i jego pomocnika, współzawodniczących z sobą w płaszczeniu
się przed panem. Tej to (ekipie, nie lasce) wydawał kapitan Boldwig rozkazy szorstko i z
należytym poczuciem własnej dostojności. Siostra bowiem żony kapitana była za markizem,
więc dom jego nazywał się willą, jego pola – majątkiem ziemskim i wszystko u kapitana
było bardzo wielmożne, bardzo imponujące i bardzo pańskie.
Zaledwie upłynęło pół godziny od czasu, jak pan Pickwick zasnął, gdy nadszedł mały
kapitan ze swą eskortą, robiąc tak wielkie kroki, na jakie pozwalały mu krótkie nogi i
wielkie poczucie dostojności. Stanąwszy pod dębem, wydął policzki bardzo pańsko i wypuścił
z nich powietrze niezmiernie dostojnie, potem zaś spojrzał po okolicy, jakby okolica
powinna była być niezmiernie uradowana tym, że on na nią patrzy; wreszcie, uderzywszy
mocno kijem o ziemię, przywołał ogrodnika.
Charles Dickens (fragment powieści Klub Pickwicka, 1837)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz