Zechciejcie, proszę, zauważyć, że Mojżesz nie umieścił "nie kłam" wśród dziesięciu przykazań Boga. To żaden przypadek! Albowiem ten, kto mówi: "nie kłam", musiał wcześniej powiedzieć: "odpowiedz!", a przecież Bóg nie przyznał nikomu prawa do wymagania od bliźniego odpowiedzi. "Nie kłam!", "mów prawdę!" to rozkazy, jakich człowiek nie powinien wydawać drugiemu człowiekowi, póki uważa go za sobie równego. Mógłby to czynić jedynie może Bóg, ale On nie ma żadnego powodu, by tak postępować, gdyż wie wszystko i nasze odpowiedzi w ogóle nie są mu potrzebne.
Nierówność między tym, kto rządzi, a tym, kto musi okazywać posłuszeństwo, nie jest tak głęboka jak między tym, kto ma prawo do wymagania odpowiedzi, a tym, kto ma obowiązek odpowiadać. Dlatego też prawo do wymagania odpowiedzi było zawsze przyznawane wyjątkowo. Na przykład sędziemu, który wdraża postępowanie sądowe. W naszym stuleciu prawa tego udzieliły sobie państwa komunistyczne i faszystowskie, i to nie w wyjątkowych wypadkach, lecz na stałe. Obywatele tych krajów wiedzieli, że w każdej chwili mogą być zmuszeni do odpowiedzi: co robili wczoraj? co sobie w istocie myślą? o czym rozmawiają z A? czy utrzymują intymne związki z B? I ten właśnie uświęcony nakaz: "nie kłam! mów prawdę!", to jedenaste przykazanie, którego sile nie potrafili się oprzeć, przemieniły ich w zastęp zdziecinniałych facetów. Czasami trafiał się jednak jakiś C, który z uporem odmawiał odpowiedzi na pytanie, o czym rozmawiał z A; chcąc wyrazić swój sprzeciw (często był to jedyny możliwy sprzeciw!), zamiast mówić prawdę kłamał. Ale policja wiedziała o tym i zakładała u niego podsłuch. Nie kierował nią żaden karygodny motyw, lecz zwykłe pragnienie poznania prawdy, którą kłamca C ukrywał. Trzymała się po prostu swego świętego prawa do wymagania odpowiedzi.
Milan Kundera (fragment powieści Nieśmiertelność, 1990)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz