21 kwietnia 2014

przystąpię do ołtarza szatana. . .

   Celebrans odwraca się plecami do wiernych i zaczyna odprawiać swoją mszę po łacinie, hermafrodyci zaś mu odpowiadają.
   – In nomine Astaroth et Asmodei et Beelzebuth. Introibo ad altarem Satanae. W imię Astarota i Asmodeusza, i Belzebuba. Przystąpię do ołtarza Szatana.
   – Qui laetificat cupiditatem nostram. Który jest weselem i radością naszych chuci.
   – Lucifer omnipotens, emitte tenebram tuam et afflige inimicos nostros. Wszechmocny Lucyferze, ześlij swą ciemność i pognęb naszych nieprzyjaciół.
   – Ostende nobis, Domine Satana, potentiam tuam, et exaudi luxuriam meam. Okaż nam, Panie Szatanie, swoją potęgę i zadowól moje żądze.
   – Et blasphemia mea ad te veniat. A moje bluźnierstwa niech do ciebie przyjdą.
   Potem Boullan wydobywa ze swoich szat krzyż, rzuca go sobie pod nogi i po trzykroć depcze.
   – O Krzyżu, zgniatam cię, aby przypomnieć i pomścić starodawnych Mistrzów Świątyni. Depczę cię, bo byłeś narzędziem fałszywego uświęcenia fałszywego boga Jezusa Chrystusa.
(...)
   Z kielicha wyjmuje hostię, na pewno nie z tych już poświęconych, jakimi pan handluje, kapitanie Simonini. To hostia, którą Boullan – nadal ksiądz świętego Kościoła rzymskokatolickiego, choć prawdopodobnie ekskomunikowany – chce konsekrować na brzuchu Diany.
   Mówi:
   – Suscipe, Domine Satana, hanc hostiam, quam ego indignus famulus tuus offero tibi. Amen. Przyjmij, Panie Szatanie, tę hostię, którą ja, niegodny sługa, ci ofiarowuję. Amen.
   Bierze hostię i zniża ją dwukrotnie ku ziemi, podnosi dwukrotnie ku niebu, po czym obraca nią raz w prawo i raz w lewo. Potem pokazuje ją wiernym.
   – Z południa wzywam łaskawość Szatana, ze wschodu wzywam łaskawość Lucyfera, z północy wzywam łaskawość Beliala, z zachodu wzywam łaskawość Lewiatana. Niech otworzą się szeroko bramy piekieł i niech przybędą do mnie wezwani tymi imionami Strażnicy Przepastnej Czeluści. Ojcze nasz, któryś jest w piekle, przeklęte imię twoje, niechaj zginie królestwo twoje, niechaj gardzi się wolą twoją na ziemi i w piekle! Święć się imię Bestii!
   A chór nieletnich, bardzo głośno:
   – Sześć, sześć, sześć!
   To liczba Bestii!
   Teraz Boullan krzyczy:
   – Chwała Lucyferowi, którego Imieniem jest Nieszczęście! O mistrzu grzechu, miłości przeciw naturze, dobrodziejstw cudzołóstwa, boskiej sodomii, Szatanie, ciebie wielbimy! A ciebie, Jezusie, zmuszam do wcielenia się w tę hostię, abyśmy mogli ponowić twoje męczarnie i raz jeszcze zadawać ci ból gwoździami, którymi zostałeś przybity do krzyża, i kłuć cię lancą Longinusa!
   – Sześć, sześć, sześć! – powtarza chór.
   Boullan podnosi do góry hostię i mówi:
   – Na początku było ciało, ciało było przy Lucyferze i ciało było Lucyferem. Było ono na początku przy Lucyferze; wszystko stało się za jego sprawą, bez niego nie stało się nic z tego, co istnieje. A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami w ciemności, my zaś widzieliśmy jego mroczną wspaniałość jedynej córki Lucyfera, wyjącej, szalonej, pełnej pożądania.
   Przesuwa hostię po brzuchu Diany i zanurza w jej pochwie. Potem ją stamtąd wyjmuje i trzymając w rękach wyciągniętych w stronę nawy, woła głośno:
   – Bierzcie i spożywajcie!
   Dwoje hermafrodytów klęka przed Boullanem, unosi chlamidę i razem całuje jego wyprężony członek. Potem cała grupa rzuca mu się do nóg, chłopcy zaczynają się masturbować, dziewczynki zdzierają jedna z drugiej tuniki i sczepiają się ze sobą wśród podniecających okrzyków. Powietrze napełnia się nowymi, coraz ostrzejszymi, trudnymi do zniesienia zapachami. Słychać pełne pożądania westchnienia, potem wycie zwierząt w rui. Wszyscy obecni obnażają się i spółkują ze sobą, nie zważając na płeć ni wiek. Widzę w oparach ponad siedemdziesięcioletnią megierę o pomarszczonej skórze, piersiach jak listki sałaty, nogach szkieletu, która tarza się po posadzce, podczas gdy jeden z nieletnich całuje chciwie to, co było jej pochwą.

Umberto Eco (fragment powieści Cmentarz w Pradze, 2010)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz