23 maja 2014

kobietom nie dość było tej zemsty. podobne do wilczyc krążyły wokół niego, węsząc. . .

   Tłum zauważył Maigrata na dachu przybudówki.
(...)
   – Brać kota! Brać kota! Skończyć z nim!
   I nagle rozwarł obie dłonie, stoczył się jak kula, podskoczył na rynnie, odbił się od muru okalającego ogród i upadł na drogę tak nieszczęśliwie, że trafił głową w kamienny narożnik ogrodzenia. Trysnął mózg. Maigrat nie żył. Jego żona, blada i niewyraźna za szybą, patrzyła wciąż.
   (...)
Rzuciły się kobiety pijane żądzą krwi.
   – Więc jest jednak sprawiedliwość na tym świecie! Ach, łajdak, dostał za swoje!
   Otoczyły ciepłe jeszcze zwłoki i lżyły je ze śmiechem, nazywały ohydną mordą jego rozbitą głowę, prosto w twarz śmierci rzucały okrzyki nabrzmiałe urazą długoletniej nędzy.
   – Byłam ci winna sześćdziesiąt franków, masz teraz swoją zapłatę, złodzieju! – krzyczała Maheudka jeszcze bardziej rozjuszona niż inne. – Już mi nie odmówisz kredytu! Poczekaj, poczekaj, niech no cię jeszcze nakarmię!
   Drapała palcami ziemię, nabrała jej pełne garście i wepchnęła mu do ust.
   – Masz, żryj to, żryj!... Przez całe życie nas pożerałeś!
(...)
   Ale kobietom nie dość było tej zemsty. Podobne do wilczyc krążyły wokół niego, węsząc. Szukały jakiejś obelgi, jakiegoś okrucieństwa, które przyniosłoby im ulgę.
   – Uciąć mu ogon jak kotu! – rozległ się ostry głos starej Brûlé.
   – Tak! Tak! Brać kota! Brać kota!... Dosyć już narobił złego, łajdak!
   Mouquette ściągała mu już spodnie; a Lewaczka podniosła nogi. Stara Brûlé rozsunęła obnażone uda i wyschłymi dłońmi chwyciła obumarły członek. Napinając z wysiłkiem chudy grzbiet ciągnęła z całych sił. Zwiotczałe ciało stawiało opór, musiała ponowić swój chwyt i wreszcie podniosła do góry krwawy strzęp wymachując nim i śmiejąc się triumfalnie:
   – Mam go! Mam go!
   Przekleństwa i złorzeczenia powitały to ohydne trofeum.
   – Nie będzie już więcej robił dzieci naszym córkom!
   – Skończyło się, nie będziemy ci już nadstawiać tyłka, żebyś dał nam chleba!
(...)
   Zaniosły się straszliwym śmiechem. Pokazywały sobie skrwawiony ochłap jak złe zwierzę, które każdej z nich robiło krzywdę. Dostały je teraz w swe ręce i zmiażdżyły. Pluły na ciało, powtarzały dławiąc się pogardą:
   – Już nie może, już nie może!... Już nie chłopa zakopią do ziemi! A gnij sobie, boś i tak już do niczego!

Émile Zola (fragment powieści Germinal, 1885
z cyklu Rougon-Macquartowie)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz