Witold Gombrowicz (fragment powieści Kosmos, 1965)
18 września 2014
doznałem kota. . .
Jadłem torcik. Przestałem jeść, gardło mi się ścisnęło, z pełnymi ustami przyglądałem
się… temu… temu… jak to nazwać? Zwrot do wewnątrz, okropność własna, własny brud,
własne zbrodnie, zamknięcie w sobie, skazanie na siebie, och, wsobność! Swoje! I
błyskawicznie: to musi doprowadzić do kota, kot tuż, tuż… i zaraz kot mi wylazł,
doznałem kota. Doznałem kota pogrzebanego, kota zaduszonego — powieszonego
między wróblem i patykiem, które tam były nieruchome i narastały swoim bytem, natężały
się własnym bezruchem w miejscu pozostawionym, opuszczonym. Diabelska przekora!
Im dalej, tym bliżej! Im bardziej błahe, niedorzeczne, tym natrętniejsze, potężniejsze! Cóż
za pułapka, co za urządzenie piekielnie złośliwe! Co za potrzask!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz