Ale nie schodzę na dól. Siedzę w swojej norce. Leżę na
łóżku i czytam starą gazetę. Przymykam oczy i myślę
o tym, czy mam jeszcze jakieś pragnienia. Nie mam życzeń.
Jedno: aby mi tu nikt nie wlazł. Chcę tak leżeć. Nie
chcę jechać ani do Ameryki, ani na księżyc. Nie chcę iść na
operę, nie chcę rozmawiać w kawiarni, nie chcę być królem
ani aktorem filmowym. Nic nie chcę. Jest mi tak dobrze, że
nawet nie czuję swego istnienia. Mogę teraz być bez walki
o swoje istnienie. Mam mieszkanie, jedzenie, ubranie, łóżko,
piec, drewno za piecem.
(...)
Kiedy wracam z podróży do domu, jestem
przestraszony; boję się, że zobaczę ścianę z wypalonymi
oknami albo kupę gruzu i splątanych rur. To, że po tygodniowej
nieobecności zastaję dom na miejscu, że znów
otwieram drzwi mojego pokoju, jest dla mnie zawsze dobrą
nowiną. Zawsze mi to sprawia radość. Klucz. A do tego
jeszcze dom!
Tadeusz Różewicz
(fragment opowiadania Nowa szkoła filozoficzna
z tomu Przerwany egzamin, 1960)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz