Noc coraz głębsza. Na niebie chmury i czarne, wydłużone
topole. Słychać szum. Okna wygasają, ludzie kładą się
spać. Nie chcę spać, boję się snu. Człowiek powinien teraz
bez przerwy żyć, siedzieć z otwartymi oczami i myśleć. Jak
długo można zasypiać i budzić się bez nadziei? Ja żyję i zamierzam
jeszcze żyć jakiś czas, ale już mnie nie ma.
Okropne uczucie. Wolałbym w tej chwili, żeby ktoś pluł na
mnie, żeby jacyś ludzie deptali mnie i obrzucali ordynarnymi
wyzwiskami; czułbym, że żyję. Moje istnienie muszą potwierdzić
inni.
Na dole w bufecie jest cicho. Światło zgaszono i dziewczyny
poszły spać. Pada deszcz. Pluszcze twardo po betonowych
płytach podwórka.
Tadeusz Różewicz
(fragment opowiadania Nowa szkoła filozoficzna
z tomu Przerwany egzamin, 1960)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz