„Przedstawcie
sobie, państwo, śmiech słuchaczy, którym jakiś pan wyznał:
jestem poetą". Co w tym śmiesznego? Czy jeśli ktoś
wyzna: jestem kapłanem, ministrem, policjantem, rzeźnikiem,
fryzjerem, fizykiem, drwalem... czy ten ktoś narazi
się na śmiech zebranych? Nie! Natomiast gorzej jest z takimi
zawodami, jak: kat, hycel, złodziej, fałszerz... tego
wyznać się nie godzi, tego się nie wyznaje... nikt również
nie przedstawia się zgromadzonym jako sadysta, sodomita, impotent, filozof... poeta. Gzy poecie nie wolno mówić:
„jestem poetą", czy rzeczywiście wybuchnie śmiech na sali?
Widocznie zaszły jakieś zmiany, które nie pozwalają na
publiczne przyznanie się... tak, przyznanie się, powiadam,
do tej winy. Do tego okaleczenia, do tej wstydliwej choroby.
.. Co się stało? Czemu wielki współczesny kompozytor
tak jasno i otwarcie postawił to zagadnienie przed nami?
Dręczyłem się długo tą zagadką i nie rozwiązałem jej. Jesteśmy
więc śmieszni. Nie wolno nam pod grozą śmieszności
wyjawić naszego zawodu. Zresztą mnie te sprawy już
nie interesują. Patrzę na nie z drugiej strony. Nie czuję się
„poetą". Napisałem kiedyś utwór Powołanie:
...czekam
to jest moje powołanie
czekam na wezwanie
zawsze gotowy
nie wzywany
czekam...
(...)
Na czyje wezwanie czekałem? Wszystko to było złudzenie
i frazesy. Jaka ulga, jakie wyzwolenie! Nie mam już
koncepcji. Oczywiście w ciągu dwudziestu pięciu lat posiadałem
różne koncepcje, definiowałem i określałem
w utworach poetyckich i rozważaniach teoretycznych moją poetykę, moją „poezję" i „antypoezję". A teraz: może
być rym, może nie być rymu, może być metafora, może
nie być metafory, może być obraz, może nie być obrazu,
może być pomysł, może nie być pomysłu... jednego pilnuję:
Słowa.
Tadeusz Różewicz (fragment prozy Przygotowanie do wieczoru autorskiego, 1977)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz