18 lipca 2015

gromadząc się w sercu, gęstniejąc w kłębek tępego bólu. . .

Omdlałość  i  prężność  ustępowała powoli  z  mięśni,  gromadząc się w  sercu,  gęstniejąc w kłębek  tępego  bólu.  „Cierpienie istnienia  samego  w  sobie" przemknęły  słowna bez sensu.  Dałby  wiele,  aby  w tej  chwili  leżeć  mógł  sam  na  sofie w  swoim  pokoju.  Z utęsknieniem  pomyślał  o „tamrym"  mroku,  o  „tamtych"  muchach  dookoła lampy  i o „tamtych"  myślach,  które go  nawiedzały  jedynie tam,  u  niego,  o  szarej  godzinie.  Były to  chwile,  w  których  współczesne życie,  ale dalekie jakby  i obce  samo  sobie,  jaśniało tym  tajemniczym  blaskiem,  który  normalnie miały  dlań  tylko  pewne najlepsze  okresy przeszłości.  „Zasnąć  i  zapomnieć  —  albo  nie:  wyrwać się z  tego  miasta i gdzieś  na uboczu  stworzyć choćby  kawałek  życia takiego,  jak  te najlepsze,  bezpowrotnie minione dni,  jak  le wizje teraźniejszości,  wolne  od  przypadku  i  nudy  piękne jak dzieła  sztuki  w  swej  koniecznej  harmonji,  a jednocześnie lotne w  dowolności  i  fantazji  jak  puszki  kwiatów pędzone wiatrem  nad  lakami".  Ale nieubłagane spojrzenie z  boku  odkryło  śmieszność formy  lej  myśli(...)

Stanisław Ignacy Witkiewicz, ps. Witkacy (fragment powieści Pożegnanie jesieni, 1927)




   
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz