murze dźwięczny, roto róż
w pochodzie mykeńskich świateł,
nie-do-statków płynna pustko
wkrąg rozsnuta.
Rozluźnienia. Ród rozwiązły
w nich się spełnia. Błędnie błyszcząc
zwierz, głaz tracą jasno cel:
smugi fiołków, łąkokwietne
stygną czaszki.
Fala bije w czyste czoła,
żar otchłannych bachanalii
znamię zniweczenia pali:
wzrost, świadomość, mózg cię woła,
spłukaj, zakurz! Dłonie chłopców,
rząd biegaczy, rozpostarty,
zagna cię do kruży wklęsłej,
gdy łeb rybi, czosnek, flety
runą różą w święto Ledy,
w spółkowanie, w płaskość, w klęskę.
Gottfried Benn (przekład Stanisław Barańczak)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz