20 lutego 2016

w taki dzień podchodzi mesjasz aż na brzeg horyzontu. . .

   — Jesteśmy teraz sami w całym rynku, ja i ty — rzekłem cicho, gdyż wydęta bania nieba rezonowała jak beczka.
   — Ja i ty — powtórzył ze smutnym uśmiechem — jak pusty jest dziś świat.
   — Moglibyśmy podzielić go i nazwać na nowo — taki leży otwarty, bezbronny i niczyj. W taki dzień podchodzi Mesjasz aż na brzeg horyzontu i patrzy stamtąd na ziemię. I gdy ją tak widzi białą, cichą, z jej błękitami i zamyśleniem, może się zdarzyć, że mu się zgubi w oczach granica, niebieskawe pasma obłoków podłożą się przejściem i sam nie wiedząc, co czyni, zejdzie na ziemię. I ziemia nawet nie zauważy w swej zadumie tego, który zszedł na jej drogi, a ludzie obudzą się z popołudniowej drzemki i nie będą nic pamiętali. Cała historia będzie jak wymazana i będzie jak za prawieków, nim zaczęły się dzieje.

Bruno Schulz (z opowiadań Sanatorium pod Klepsydrą, 1937)