Pod wieczór zaniosło się na burzę. Ciemnoszara chmura stanęła nad
chutorem. Rozczochrany przez wiatr Don rzucał na brzegi
grzebieniaste, gęste fale. Sucha błyskawica paliła niebo za
lewadami. Rzadkie odgłosy grzmotu przytłaczały ziemię. Kania
krążyła pod chmurą z rozpuszczonymi skrzydłami, wrony goniły ją z
wrzaskiem. Dysząca zimnem chmura szła z zachodu wzdłuż Donu. Niebo
za błoniem czerniało groźnie, step milczał wyczekująco. Przez
chutor szedł trzask zamykanych okiennic. Staruchy wracały z
nabożeństwa żegnając się nieustannie, szary słup kurzu kołysał się
na placu, pierwsze ziarna dżdżu padały już w przeciążoną wiosennym
upałem ziemię.
Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom I, 1928-1940)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz