W sobotę, w tym samym tygodniu, kiedy zostałem wyciągnięty z dołu, zmarł Tomohiko Amada. Serce przestało bić po trzech dniach śpiączki, w którą zapadł w czwartek. Stanęło spokojnie i cicho, jak lokomotywa, która dojeżdża do końcowej stacji i powoli się zatrzymuje. Masahiko był przy nim przez cały czas.Po śmierci ojca zadzwonił do mnie.
— Umarł bardzo spokojnie — powiedział. — Ja też chciałbym tak spokojnie umrzeć, kiedy przyjdzie mój czas. Na ustach miał nawet lekki uśmiech.
— Uśmiech? — powtórzyłem.
— Może, ściśle mówiąc, nie był to uśmiech. Ale w każdym razie wyglądało to na lekki uśmiech. Dla mnie wyglądało.
Haruki Murakami (Śmierć Komandora, Tom II, 2017)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz