22 lipca 2022

po koncercie, na który ledwie go było stać, że jest coś, co może przynieść pełnię szczęścia, i można o tym nie wiedzieć, żyjąc w ciągłym braku. . .

    Jeździ za to do Wiednia, włóczy się po ulicach i w tej niezręcznej sytuacji znajduje pociechę w koncertach, o co w Wiedniu nie jest trudno wszędzie tu grają. Wzruszył się, słuchając pewnego Haydna, tak wydawała mu się bliska i piękna ta muzyka. Popłakał się dyskretnie, zwilgotniały mu oczy i udało mu się przełknąć te łzy, popłynęły do środka i tam obmywały mu serce. Gdy orkiestra skończyła grać i rozległy się oklaski, poczuł, że nie zniesie jej braku, że musi ją mieć bez przerwy. Świat stał się bez niej pusty. Bo oto dowiedział się po koncercie, na który ledwie go było stać, że jest coś, co może przynieść pełnię szczęścia, i można o tym nie wiedzieć, żyjąc w ciągłym braku. Miał kupić siostrom prezenty — prosiły o koronki i obszywane jedwabiem guziki, o kapelusze i wstążki, ale Franciszek przywiezie im nuty.

    Nie udało mu się dostać na koncert tego młodego Mozarta, ale znalazł takie miejsce pod oknami opery, gdzie słyszał tak, jakby był w środku. Miał wrażenie, jakby opera się na niego przewróciła, a na nią jeszcze katedra, i jakby cały Wiedeń spadł mu na głowę, i go ogłuszył. Ta muzyka była niemożliwa jak Ewa, stała się wielkim niedościgłym marzeniem, którego nie da się ziścić w Warszawie. On jest Warszawą, a ona Wiedniem.


Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe, 2014)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz