24 stycznia 2023

las ... złudnie pusty ... po umarłych ... molekuły już myślą o nowej strukturze. . .

[...] tylko las. Wychłodzony, złudnie pusty. Złudnie, bo pełen żywej zwierzyny i martwych ludzi, jak każdy teraz. Oto polanka, nad którą wirują wrony, jej mieszkańcy, upiory. Lis wlokący ludzki gnat w spiczastym pysku. Zbyt zielona kępa chwastu w szkielecie spalonego auta. Pilne żuki, wędrujące w głąb zasypanego okopu, znikające jeden po drugim w bramie czyichś żeber. Rozrzucone po zaroślach ludzkie trupy, które łuszczą się szarobiałymi warstwicami jak wielkie podłużne grzyby. Za rok, dwa zostaną po umarłych tylko sprzączki, czaszka z figlarną dziurką, potrącana przez kuny i wiewiórki smyrgające w poszyciu. Miedziowane noski nabojów śniedzieją już po tygodniu, brudząc palce kwaśną zielenią. Ale to nie jest śmierć, to nie kres. Nie będzie kresu. Nie tutaj, w lesie. Te kości jeszcze bieleją, świecą — coraz słabiej — ale ich tlejący proch już po cichu zwiera szyk, molekuły już myślą o nowej strukturze, nowej wspinaczce ku górze, niechby i w łodydze durnej roślinki. Dlatego woń rozkładu i butwienia nie jest złem. Ani w połowie takim jak swąd płonącej strzechy, wiew kloaki za więziennym barakiem, metaliczny odór ciepłej krwi na posadzce. 

    Świeżą śmierć przełknąć najtrudniej, dławią się nią przerażone zmysły. Co innego butwienie, rozpad: niespieszne fazowe przejścia, a za nimi pociecha i spokój.


Piotr Siemion (Bella, ciao, 2022)

   

   

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz