- Pan wie, Herr Schieike, że żaden oficer SS i SS-mann nie zhańbiłby się stosunkiem płciowym ze Słowianką. O tym nie ma mowy. One sprzątały nasze kwatery, gotowały wodę, nakrywały do stołu itp.
- Więc oficerów wroga, bo one były podporucznikami, zmuszaliście do lokajskich posług! - stwierdziłem z zawziętością.
- Ponieważ w armii niemieckiej nie było kobiet-oficerów, tośmy nie uznawali również oficerskich stopni tych Rosjanek.
- Jak pan je ocenia, jeśli chodzi o poziom moralny, schludność i inteligencję? - pytam.
- Muszę panu powiedzieć, że to miłe kobiety. Skromnie ubrane, ale czyste, sprawne i spokojne. Trudny był z nimi początkowy kontakt, bo słabo znaliśmy rosyjski, ale o dziwo, dwie z nich mówiły po niemiecku i trochę po francusku. Przypuszczam, że były studentkami uniwersytetu.
- Długo sprzątały w waszej izbie?
- Po trzech tygodniach już ich nie było. Gdy pewnego dnia wróciliśmy z wyprawy do lasu, powiedziano, że zostały odkomenderowane gdzie indziej.
- Przypuszczam, że pańscy podwładni zamordowali je, a trupy zakopali gdzieś w pobliżu. Sam pan przecież mówił, że mieliście duże trudności łącznościowe z waszą bazą, która znajdowała się około 25 kilometrów na zachód. Jeżeli kuriera z meldunkami przesyłaliście w eskorcie kilku samochodów pancernych, to nie byliście chyba w stanie przetransportować tą samą drogą oddziału jeńców. Stroop milczał. A ja myślałem o losie dziewczyn-podporuczników, które po trzytygodniowym pucowaniu kwater oficerów SS rozwalono zapewne schmeisserami w pięknych lasach przy jeziorze Ilmen. Może i Stroop myślał o tym samym.
Kazimierz Moczarski (fragment utworu literatury faktu Rozmowy z katem, 1974)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz