Och, potwory, potwory! I ja także jestem jakby podrzutkiem,
znienawidzonym przez ojca, braci, rodzinę. Na kilka dni przed świętym Ludwikiem Julian przechadzając
się i odmawiając brewiarz w lasku nad Aleją Wierności, na próżno starał się uniknąć braci, których
ujrzał z daleka na ścieżce. Piękne czarne ubranie, schludny wygląd młodszego brata, wzgarda wreszcie,
jaką im okazywał, obudziły zawiść w tych gruboskórnych robotnikach; zbili Juliana tak, iż legł na
drodze zemdlony i zlany krwią. Pani de Renal, przechadzając się z panem Valenod i podprefektem,
zaszła przypadkowo do lasku; ujrzała Juliana na ziemi, sądziła, że nie żyje.
Stendhal (własc. Marie-Henri Beyle)
(fragment powieści Czerwone i czarne, 1831)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz