27 grudnia 2015
zgasić światłość. . .
urok płomieni. . .
możliwości umierania. . .
literackie wyrafinowanie. . .
pomiędzy inteligencją i głupotą. . .
człowiek ... dlaczego on nie próbuje się zabić?
cierpi z powodów, których błahość napawa umysł trwogą. . .
jedynie poeta potrafi wziąć pełną odpowiedzialność za "ja". . .
tylko człowiek wzbudza trwałą odrazę. . .
Z każdym wymówionym słowem odnosimy zwycięstwo nad nicością, ale po to tylko, by lepiej znosić jej władzę.
cierpienie ... wrażenie pełni. . .
najmniejsza odrobina przenikliwości sprowadza. . .
wobec obsesji śmierci. . .
25 grudnia 2015
interpretacja jako styl refleksji. . .
Wynikałoby z tego, że pogłębianie umiejętności interpretacyjnych nie służy samo sobie, ale odbija się na jakości naszych związków ze światem i z innymi, a w konsekwencji wpływa zasadniczo na budowanie własnej tożsamości.
jeżeli jesteś. . .
W niesamowitej porze, kiedy brzozy w trwodze
Drżą pod naporem wichrów, i wskażesz mi dęby,
Co miotając swych koron kędzierzawe kłęby
Uczą rozpaczliwymi swych konarów szumy
Nadaremnych wysiłków piękności i dumy,
Bohaterstwa obłędu, kiedy liści gęstwa
Wybucha triumfalną niemocą szaleństwa,
W pustce zimnej, nieczułej na ziemi i niebie,
Wśród opętańczych zmagań, co wiodą do ciebie.
Lecz niech nie znam niepogód, błyskawic i burzy,
Którym głos piorunowy groźnym echem wtórzy;
Niech mnie czeka w przystani dzień błogi i długi
Z dala od niebezpieczeństw, raf i klęsk żeglugi,
Na wygładzonej fali, wśród ciszy obłoków,
Nie znającej szarpania bezsilnego oków,
Bezrozumnego buntu, który gryzie skały,
Bym był jak trumna syty, jak cmentarz — dojrzały,
Spokojny jak trup między deskami czterema
Uroczystej nicości — jeśli ciebie nie ma.
Leopold Staff (z tomu Martwa pogoda, 1964)
24 grudnia 2015
zmierzch zimą. . .
13 grudnia 2015
pozory ... do rangi stylu. . .
cierpienie w swoje ręce, w całkowite posiadanie. . .
się człowiek lituje, to znaczy, że jeszcze nie zajrzał tak głęboko. . .
słowa są tylko. . .
wiosną było najstraszniej. . .
12 grudnia 2015
głos. . .
milczeniem i słowami
jakby mieli przed sobą
jeszcze jedno życie
czynią tak
jakby zapomnieli
że ich ciała
są skłonne do śmierci
że wnętrze człowieka
łatwo ulega zniszczeniu
bezwzględni dla siebie
są słabsi
od roślin i zwierząt
może ich zabić słowo
uśmiech spojrzenie
Tadeusz Różewicz (z tomu Niepokój, wiersze z lat 1945-1946)
ciemno... brudno... ... za kulisy. . .
jak dobiegniesz do lasu. . .
szczęśliwi ludzie. . .
11 grudnia 2015
nasze melodie. . .
kręcąc się po kuchni
albo bycząc się po niedzielnym obiedzie.
Mówiły o tym, co powinniśmy lubić, lubiliśmy
je, skoczne albo smętne
poglądy na świat, który się ulatniał, aż
zupełnie go zapomnieliśmy. I nie pamiętamy. Zostaliśmy bez wyczucia
domowego ogniska, w piersiach nam już nie grają
jak czyste rachunki. A jeszcze bardziej niż o siebie
martwiliśmy się o towar, który przynieśliśmy na targ,
o roszponkę i inne sałaty,
zima kąsała, chociaż nie była syberyjska.
Ale my się kochaliśmy, naprawdę.
Nasze zabawy i pogrzeby nie były beznadziejne.
I pewnego dnia, kiedy po długim czasie znów
odeszliśmy w góry, one przyszły za nami.
W ten sposób jeszcze przez chwilę, wciąż je mieliśmy,
gdzieś na końcu języka, by dla nas śpiewały,
czego sami już nie możemy. No tak, w każdym razie nie bez trudu.
Jeszcze na śmierć sobie gwiżdżemy, byleby nie oniemieć.
pokonałem życie. . .
życie sam na sam ze sobą. . .
Rozwiązania dotyczące egzystencji są równie liczne jak czcze i bezwartościowe. Historia to wytwórnia ideałów... fantastyczna mitologia, szaleństwo hord i samotników..., to odmowa stanięcia twarzą w twarz z rzeczywistością jako taką, śmiertelne pragnienie fikcji.
10 grudnia 2015
głos, w imię nieba, ojczyzny czy czegokolwiek innego. . .
żyd. . .
09 grudnia 2015
ponad murem nieugiętych przekonań wznosi się sztylet. . .
Kiedy nie chcemy pogodzić się ze zmiennym charakterem idei, leje się krew... Ponad murem nieugiętych przekonań wznosi się sztylet; płonące pasją oczy wróżą morderstwa. Pełen zwątpienia, hamletyzujący umysł nigdy nie jest tak niebezpieczny: zło zaczyna się od odrzucenia kwietyzmu, tkwi w napięciu woli, w prometejskiej megalomanii rasy, która pęka od doskonałości i trzeszczy pod cięta} żarem swych niezachwianych przekonań, i która, wyśmiewając niepewność, lenistwo - te występki szlachetniejsze niż wszystkie jej cnoty razem wzięte - weszła na drogę zguby, w historię, w to bezwstydne połączenie apokalipsy z banałem... A wszystko z nadmiaru pewności[...]
zdolność do ubóstwiania. . .
06 grudnia 2015
macie własną utopię - rynek. . .
02 grudnia 2015
997 / rozsypka. . .
Rozsypka - to nie Nagłe Zajście -
Wyrwa w podstawach życia -
Ruina jest procesem - Rozkład
Przebieg sobie wytycza -
Wpierw - Pajęczyna w kątach Duszy -
Tu i tam Kurzu Zadra -
Zgrzyt Osi - nieopanowany
Żywioł Rdzy wnet się wkrada -
Ruina ma plan - Diabeł stawia
Kolejne, wolne kroki -
Człowiek nie gaśnie nagle - Poślizg
Jest prawem Katastrofy.
Emily Dickinson
29 listopada 2015
a ja żyję w. . .
świata terminów. . .
po barach, by unicestwiać. . .
numinosum. . .
nieruchomy przez całą wieczność punkt stały. . .
po końcu świata. . .
28 listopada 2015
wieczność. . .
wszystkiego zdąży zabraknąć
Miron Białoszewski (z tomu Rozkurz, 1980)
raz dwa trzy. . .
Miron Białoszewski (z tomu Rozkurz, 1980)
w domu wczasowym / fragmenty. . .
syczą
ale jak się wygramolić?
no,
myśleć!
nie śpiewać
Miron Białoszewski (z tomu Rozkurz, 1980)
22 listopada 2015
zasady moralne pracowników poczty. . .
Biuro Nadzorcze
Do wiadomości
Zarząd Poczt Stanów Zjednoczonych
Wszyscy zatrudnieni zobowiązani są do przestrzegania zasad moralnych (patrz § 742 regulaminu pracy) określających postępowanie pracowników Poczty (patrz § 744 tego samego regulaminu pracy). W ciągu wielu lat ciężkiej pracy urzędów pocztowych ich pracownicy udowodnili swoją gotowość do wiernej służby Narodowi tworząc wyjątkową i bezprecedensową atmosferę wokół pełnej poświęcenia pracy. Każdy pracownik Poczty może być dumny z tego, że jego osobisty wkład pracy nawiązuje do wielowiekowej tradycji służb publicznych. Każdy z nas powinien pamiętać, że uczestnicząc w tym wielkim dziele powinien się także przyczyniać do stałego rozwoju i ekspansji potencjału Poczty.
Od wszystkich pracowników oczekuje się pełnej poświęcenia i oddania pracy na rzecz wszystkich obywateli naszego państwa, pracy niezłomnej i rzetelnej.
Personel służb pocztowych jest zobowiązany do przestrzegania najwyższych wartości etycznych i działania na podstawie ustawy o obyczajach i moralności, respektowania prawa Stanów Zjednoczonych, a także szczegółowych instrukcji prawnych regulujących zadania i obowiązki. Na wszystkich szczeblach organizacyjnych Poczty żąda się nieskazitelnej i wyjątkowej uczciwości w wypełnianiu ustawowo określonych obowiązków. Przekazane Poczcie zadania muszą być wypełniane sumiennie i należycie. To właśnie ta Organizacja cieszy się przywilejem codziennego kontaktu z obywatelami naszego kraju, a w wielu przypadkach jest jedynym narzędziem stanowienia bliskich kontaktów między mieszkańcami a Rządem Federalnym. Dlatego każdy urzędnik tej publicznej służby musi zyskać sobie zaufanie i szacunek pracodawcy, a także klientów korzystających z usług służb pocztowych, pracując tym samym dla ciągłego polepszania reputacji wszystkich służb publicznych i Rządu Federalnego. Wszyscy urzędnicy wszystkich szczebli służb pocztowych są niniejszym zobowiązani do wnikliwego przestudiowania paragrafu 742 regulaminu pracy służb publicznych, który w przypisach reguluje podstawowe normy w zakresie osobistej odpowiedzialności za wykonywaną pracę, moralne i etyczne strony tego zagadnienia, a także ograniczenia w zakresie wszelkiej działalności politycznej każdego z pracowników Poczty.
tłum przedkłada. . .
21 listopada 2015
sekcja zabójstw pracuje bez chwili wytchnienia. . .
W imię ducha w imię ojca w imię syna
Zabić tego czerwonego prezydenta
Jak zabity no to może popamięta
Zabić geja zabić ciotę i lesbiję
Przecież toto nawet nie wie po co żyje
Zabić dziada zabić sukę zabić klina
Jak jest skutek to musiała być i wina
Zabić chuja co źle gwiżdże i studenta
Moczymordę bezdomnego abstynenta
Zabić Niemca i Ruskiego i Araba
Zabić Czecha (bo z Czechami nie pogadasz)
Zabić kundla zabić kota zabić ręce
I jarosza by nie bełtał w głowach więcej
W imię ducha niezłomnego zabić ciało
Zabić trumnę by z tej trumny nie śmierdziało
Zabić tego który pali (na pociechę
Niech się dowie samobójstwo że jest grzechem)
Zabić taką co ci nie da bo nie pali
Taksówkarza i Alinę z kubkiem malin
Zabić karpia zabić szczura zabić kurę
Zabić Lecha i Wojciecha i Zadurę
Zabić kurwę może kiedyś będzie święta
A o Rushdim to już chyba nie pamiętam
Bohdan Zadura
15 listopada 2015
jedyna wolność, jaką człowiek posiada. . .
rośnie we mnie złość, i sam za sobą, jak za jakimś niebezpiecznym zwierzęciem, zatrzaskuję drzwi. . .
wmówić, że wystarczy oddychać. . .
prawem oddziaływania siły. . .
– No, no, co się stało, po co zaraz te nerwy? – uspokaja go uśmiechnięty od ucha do ucha piekarz Herdlitschka, który czeka na niego przed pocztą. – Czy ktoś cię pogryzł?
– Nie, no naprawdę! Co za bezczelność! Takiej łajdaczki jak ta nigdzie indziej się nie zobaczy. Za każdym razem czepia się o coś innego. Raz to, raz tamto jej nie pasuje. Byle tylko nas dręczyć, a jaka jest opryskliwa. Przedwczoraj nie pasowało jej, że przekaz do paczki świec wypisałem kopiowym ołówkiem zamiast atramentem, a dzisiaj mi powiada, że w ogóle nie przyjmie paczki, bo jest źle zapakowana, i że nie ma takiego obowiązku, bo to ona ponosi 136 odpowiedzialność. Do chrzanu z tym wszystkim, ależ mi odpowiedzialność!
materia zawiera w sobie pewien wymiar napięcia. . .
niczym oderwany palec. . .
na wolną wolę i jasny umysł. . .
14 listopada 2015
naprzeciw tej niesłychanej pustki ... jest cisza, ale elementarna i potężniejsza. . .
odkrywać, oglądać własne ciało. . .
strach wszystkich urzędników. . .
tworzy różne drobne, niepozorne rzeczy. . .
życie staje się matematyką. . .
w takiej głowie pali się święty stos, który tylko czeka na ofiary. . .
Pierwsza - to plaga nacjonalizmu.
Druga - to plaga rasizmu.
Trzecia - to plaga religijnego fundamentalizmu.
Te trzy plagi mają te samą cechę, wspólny mianownik - jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność.
Do umysłu porażonego jedną z tych plag nie sposób dostrzec. W takiej głowie pali się święty stos, który tylko czeka na ofiary. Wszelka próba spokojnej rozmowy będzie mijać się z celem. Nie o rozmowę mu chodzi, tylko o deklaracje. Żebyś mu przytaknął, przyznał rację, podpisał akces. Inaczej w jego oczach nie masz znaczenia, nie istniejesz, ponieważ liczysz się tylko jako narzędzie, jako instrument, jako oręż. Nie ma ludzi - jest sprawa.
13 listopada 2015
osobny zeszyt: przez gabinet luster. . .
W cieniu imperium, z kurami, w gaciach prasłowiańskich,
Naucz się lubić swój wstyd, bo zawsze będzie przy tobie
I nie odstąpi ciebie, choćbyś zmienił kraj r nazwisko.
Twój wstyd niewydarzenia. Miękkiej sercowiny.
Skwapliwej uniżoności. Zmyślnego udania.
Pylnych dróg na równinie. Wyciętych na opał drzew.
W byłe jakim siedzisz domu,aby do wiosny.
Kwiatów nie ma w ogrodzie, bo i tak stratują.
Pierogi jesz leniwe, zupę nic na zimno.
I wiecznie upokorzony, nienawidzisz obcych.
Czesław Miłosz (Osobny zeszyt 1977-1979)
przedśpiew radości / fragment. . .
Nowego Boga, starym obyczajem,
Solą przyjęliśmy łez, trupów Chlebem,
Na progu czasów, co były rozstajem
Pomiędzy ziemią i pomiędzy niebem,
A które ręką kary dzisiaj jedna
Z sprawiedliwością tajna moc bezwiedna.
Świat, co się w zniszczeń rozpada obłędzie,
Bóg jak zepsute rozbiera narzędzie,
Jako dom, w którym już mieszkać nie można,
Bo budowała go dłoń nieostrożna
Na bagnie, biorąc nań, miast głazu, próchno,
I nim noc minie, wichry go rozdmuchną.
I myśl tajemna, która w mrokach drzemię,
Gniewem kilofów swych rozsadza ziemię
Na budowlanych ciosów nowe bryły...
Słuchajcie! Miłość jest uśmiechem siły,
Kiedy nienawiść — jej smutkiem, chorobą.
Sępy wyżarły w nas, co jest wątrobą,
I pozostanie nam serce jedynie.
Nie dom budujmy sobie, lecz świątynię,
Gdzie każem świętych tęsknot jasnowidom
Podpierać stropy jako kariatydom.
Oto was wzywam do wielkiej radości!
[...]
Leopold Staff (z tomu Żywiąc się w locie, 1922)
bo mercedes to nie jest marzenie. . .
jak to jest, gdy człowiek się cieszy. . .
strzępki, tak pocięte, że można skaleczyć nimi palce. . .
najpierw urząd, a dopiero potem człowiek. . .
mizernie opłacaną ... posadę na poczcie. . .
urzędy pocztowe w austrii. . .
słowa, które dają moc, i inne, które sprawiają jeszcze większe opuszczenie. . .
dzieci tych czasów ... będą nękane na targu kupna i sprzedaży. . .
lewica nosicielką mroków. . .
10 listopada 2015
woli się raczej coś trwałego, co zwalnia od dalszego myślenia. . .
Ale zdumiewa nas to, że o wiarygodnej obecności prawdy świadczy tak niewiele. Na przykład obiegowe opinie są zwykle wyrazem potrzeby oparcia: woli się raczej coś trwałego, co zwalnia od dalszego myślenia, niż ryzyko i trud bezustannego wnikania. To, co się mówi, jest ponadto zwykle nieprecyzyjne i mimo swej pozornej jasności stanowi przede wszystkim wyraz skrywanych interesów życiowych. W życiu publicznym ludzie w tak niewielkim stopniu mogą polegać na tym, co prawdziwe, że adwokat staje się niezbędny, by prawda zwyciężyła. Pretensja do prawdy staje się orężem nieprawdy. O zwycięstwie prawdy zdają się rozstrzygać szczęśliwe zbiegi okoliczności, a nie prawdziwość jako taka. W końcu zaś wszystko musi ulec nieprzewidzianemu.
Wszystkie te przykłady braku prawdy w psychologicznych i społecznych zjawiskach nie muszą podważać prawdziwości jako takiej, jeśli istnieje ona w sobie i daje się oddzielić od swego urzeczywistnienia. Jednak także istnienie prawdziwości w sobie może stać się wątpliwe. Doświadczenie niemożliwości zgody co do prawdy — mimo bezkompromisowej woli jasności i otwartej gotowości — właśnie tam, gdzie treść owej prawdy jest dla nas tak istotna, że wszystko zdaje się od niej zależeć, bo stanowi ona podstawę naszej wiary, może być powodem zwątpienia w prawdziwość w potocznym sensie jako coś istniejącego. Można by zatem sądzić, że prawda, o którą chodzi, ze swej natury nie daje się ująć w jednoznacznych wypowiedziach, na które zgodzie by się mogli wszyscy.
08 listopada 2015
cóż dzisiaj. . .
dziś być musi od dłoni do dłoni.
Tadeusz Peiper, Powojenne wezwanie
Dzisiaj, cóż dzisiaj. Dziś być musi od teraz do zawsze.
Dziś być musi od ciała do koszuli, na grubość
pliku świeżych ulotek. Od Odry do Bugu,
z przesiadką we Frankfurcie nad Menem i dożywotnim postojem w Cleveland.
Od judasza do bliny, cztery kroki. Od zamknięcia do otwarcia oczu,
siedem godzin, od otwarcia do zamknięcia oczu, siedemdziesiąt
lat. Dziś musi być czytana od środka, od deski rzuconej
na dno ziemi do deski przywalonej grudami chmur. Dziś
wystarczy, że jest od początku do szczętu,
od niechcenia do szpiku kości, nieuchwytna,
nieobjęta, dotykalna, dotkliwa,
dziś być musi od nigdy do teraz.
Stanisław Barańczak (z tomu Atlantyda
/ Przywracanie porządku, 1985)
03 listopada 2015
nazajutrz. . .
zbiorowym samobójstwie zawsze tak samo
idzie się rano po gazety,
zawsze tak samo bieli się świeżo
spadły śnieg albo wschodzi
czyściutkie słońce letniego poranka, zawsze
tak samo dzwonią butelki z mlekiem i
pachną rogaliki, zawsze tak
samo mała dziewczynka z tornistrem
biegnie do szkoły i potyka się, i pada,
i tłucze kolano, i jest dużo płaczu, i w tym płaczu
jest zawsze
tak wiele życia
11 II 76
Stanisław Barańczak
(z tomu Ja wiem, że to niesłuszne /
Określona epoka, 1976)
spójrzmy prawdzie w oczy. . .
oczy potrąconego przypadkowo
przechodnia z podniesionym kołnierzem; w stężałe
oczy wzniesione ku tablicy z odjazdami
dalekobieżnych pociągów; w krótkowzroczne
oczy wpatrzone z bliska w gazetowy petit;
w oczy pośpiesznie obmywane rankiem
z nieposłusznego snu, pośpiesznie ocierane
za dnia z łez nieposłusznych, pośpiesznie
zakrywane monetami, bo śmierć także jest
nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek
oczodołów; więc dajmy z siebie wszystko
na własność tym spojrzeniom, stańmy na wysokości
oczu, jak napis kredą na murze, odważmy się spojrzeć
prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza,
które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami,
wlepione w afisz i utkwione w chmurach;
a choćby się pod nami nigdy nie ugięły
nogi, to jedno będzie nas umiało rzucić
na kolana.
280 / czułam - przez mózg przechodził pogrzeb -. . .
Minuta po minucie
Kondukt szedł — szedł — i deptał we mnie
Butami zdolności czucia —
gdy wszyscy Żałobnicy siedli —
monotonne egzekwie
załomotały bębnem — Umysł
zaczął mi w końcu drętwieć —
słyszałam - jak podnoszą Skrzynie —
skrzypią ich Ołowiane Buty —
Tu rozdzwoniła się Przestrzeń,
jakby Niebiosa były Dzwonem —
Uchem — całe Istnienie —
a ja i Cisza — porzuconym
w klęsce — samotnym Plemieniem —
a wtedy — Deska w dnie Rozumu
trzasnęła — zaczęłam spadać —
tłukąc się o krawędzie Światów —
aż je przestałam poznawać —
Emily Dickinson (przeł. Stanisław Barańczak)
02 listopada 2015
elegie duinejskie, VIII. . .
Przestwór. Jedynie nasze oczy są
jak odwrócone, zastawione gęsto
jak sidła w krąg jego wolnego wyjścia.
O tym, co jest na zewnątrz, wiemy tylko
z twarzy zwierzęcia; gdyż już małe dziecko
zmuszamy, by widziało odwróconym wzrokiem
świat form, nie Przestwór, co tak jest głęboki
w oczach zwierzęcia. I wolny od śmierci.
Widzimy tylko ją; swobodne zwierzę
ma zawsze poza sobą własny zgon,
przed sobą Boga, a gdy idzie, idzie
w całej wieczności, tak jak źródła idą.
Nie mamy nigdy, choćby przez dzień jeden,
przed sobą czystej przestrzeni, gdzie kwiaty
kwitną niezmiennie. To zawsze jest świat,
a nigdy Nigdzie bez nie: niestrzeżona
przejrzystość, którą wydycha się i wie,
wie nieskończenie i nie pragnie. Dziecko
zatraca się w igraniu, lecz budzimy
je potrząśnięciem. Lub umierający
staje się tym. Bo nikt w pobliżu śmierci
nie widzi śmierci; patrzy w osłupieniu
jak gdyby wielkim spojrzeniem zwierzęcia.
Gdyby nie zasłaniali sobie światła
kochankowie, staliby blisko tego, zdumieni...
Każdemu z nich jak gdyby z przeoczenia
otwarto przestrzeń za drugim... Lecz siebie
już nie przekroczą, znów każde jest światem.
Zawsze zwróceni ku istnieniu, tylko
odbicie wolnej widzimy przestrzeni,
przyćmione przez nas. Lub że nieme zwierzę
patrząc spokojnie na wskroś nas przeziera.
To zwie się losem: być w obliczu, wobec,
i nic prócz tego, zawsze tylko wobec.
Gdyby świadomość równa naszej była
w zwierzęciu, pewnym siebie, które zmierza
ku nam, nie ku nam idąc, zwróciłoby nas
w swoim kierunku. Ale jego byt
jest dlań nie do objęcia, nieskończony, ślepy
na własny stan, tak czysty jak jego widzenie.
I gdzie my przyszłość widzimy, tam widzi
wszystko, we wszystkim siebie, zawsze zdrowe.
A jednak w czujnym i ciepłym zwierzęciu
jest ciężar, troska wielkiej melancholii.
Bo też mu ciąży zawsze to, co nas
niekiedy obezwładnia - przypomnienie,
jakby już raz to, ku czemu dążymy,
bliżej zdarzyło się, wierniej i w związku
najtkliwszym. Tu jest wszystko oddaleniem,
a tam było oddechem. Po pierwszej ojczyźnie
druga dlań jest dwuznaczna i niepewna.
O, błogie szczęście małego stworzonka,
co trwa niezmiennie w macierzystym łonie;
o, szczęście muchy, co wciąż jeszcze lata
we wnętrzu, nawet w czas godów: gdyż wszystkim
jest łono. Spójrz, niepewna pewność ptaka,
co niemal zna podwójność swej genezy,
jakby był duszą Etruska, zmarłego,
którego proch przyjęła głąb grobowca,
ale z postacią leżącą na wieku.
I jak jest trwożne to, co latać musi,
rzuciwszy łono. I jak przerażone
sobą przeszywa powietrze, pęknięciem
na filiżance. Tak ślad nietoperza
przecina rysą porcelanę zmierzchu.
A my: widzowie, zawsze, wszędzie i ku wszystkim
rzeczom skłonieni i zawsze bez wyjścia!
Przepełnia nas. Porządkujemy. Lecz się rozpada.
Scalamy znów. I rozpadamy się sami.
Któż to nas tak odwrócił, że cokolwiek
byśmy czynili, jesteśmy w postawie
odchodzącego, kiedy na ostatnim wzgórzu,
co mu raz jeszcze całą ukaże dolinę
rodzinną, staje, ogląda się, zwleka -
tak my żyjemy żegnając się wiecznie.
Rainer Maria Rilke
01 listopada 2015
lekarze mnie stamtąd cofnęli... czy na pewno wiedzą, skąd cofają?. . .
mieszkaliśmy w kuchni. . .
poeta powinien być. . .
psi cmentarz. . .
celebrowanego pochówku psów
kotów koni chomików i innych zwierząt
członków ludzkich rodzin.
Nie powinien więc być
zdziwiony
czy zszokowany raczej
a jednak
kiedy stanął wśród przedziwnych mogił
serce zabiło mu mocniej.
Nie spodziewał się bowiem
natrafić
w tak pięknym miejscu
zielonym
tętniącym życiem przyrody
na psów nieziemską sypialnię.
Szedł między maleńkimi
grobami
różnie oznaczonymi
zwykłymi polnymi kamieniami
skromnymi tabliczkami
próżnym przepychem krzyczącymi
płytami z marmuru
a na nich czytał imiona i słowa
ostatnie
najwierniejszemu przyjacielowi
dziękujemy że byłeś z nami
żegnaj najukochańszy
pozostaniesz
na zawsze w naszych sercach.
Przy niektórych
paliły się nawet znicze i świece
i były też zdjęcia
a na nich
urokliwe psie pyski i te oczy
te oczy przenikliwe
tak wiernie patrzące jeszcze
teraz
po ich śmierci.
Ryszard Mierzejewski
27 października 2015
praca. . .
I dzisiaj znowu w strof czworokąty
Nieustępliwe rzeczy wtłaczać,
Wyginać, ciosać, przeistaczać,
Śród czterech linij – szukać piątej:
Żeby się na niej, utajonej,
(Widomej ilu śród tysiąca?)
Treść uświetliła, moc prężąca
Struny napiętej i czerwonej
Znowu przetapiać w ogniu spojrzeń
Barwy na metal dźwięku lity,
Wyczarowywać z faktów mity,
Rozkrawać słów nerwowy korzeń.
Tak! Znowu! Wciąż od nowa
Wbijać się klinem coraz srożej:
Słowami w serca, sercem w słowa
I trwać w uporze.
Julian Tuwim (z tomu Rzecz czarnoleska, 1926)
24 października 2015
za pięć dwunasta. . .
dlatego pytamy na co umarł a nie
na co się urodził
Bohdan Zadura (z tomu Kaszel w lipcu, 2000)
22 października 2015
własną prawdą góruje nad rzeczywistością. . .
oblicze kogoś, kto ogląda rzeczy, które nie są z tego świata. . .
o rzece potężnej i majestatycznej. . .
17 października 2015
byt ogarniajacego
Pierwsza odpowiedź na pytanie o byt wyrasta z następującego podstawowego doświadczenia:
Cokolwiek staje się dla mnie przedmiotem, jest to zawsze jakiś określony byt spośród wielu i tylko pewien rodzaj bytu. Myślenie o bycie jako na przykład materii, energii, duchu, życiu itp. — próbowano tu posługiwać się wszystkimi dającymi się pomyśleć kategoriami — ukazuje mi na końcu stale, że pewien rodzaj określonego bytu, istniejącego W całości bytu, zabsolutyzowałem i uczyniłem bytem samym. Żaden poznany byt nie jest bytem jako takim.
Żyjemy stale jakby w horyzoncie naszej wiedzy. Dążymy jednak do wyjścia poza każdy ograniczający nas i zasłaniający widok horyzont. Ale nie znajdujemy żadnego punktu, w którym ograniczający horyzont znikałby, z którego spoglądać by można na zamkniętą W sobie, pozbawioną horyzontu i dlatego do niczego innego nie odsyłającą całość. Nie znajdujemy także żadnego łańcucha punktów, których przejście (podobne opłynięciu kuli ziemskiej) oznaczałoby przejście przesz wszystkie horyzonty i ujęcie zamkniętego bytu. Byt pozostaje dla nas otwarty, pociąga nas we wszystkich kierunkach w nieskończone. To sprawia, że stale wychodzi nam naprzeciw coś iłowego jako każdorazowo określony byt.
Tak wygląda proces naszego rozwijającego się poznania. Gdy poddajemy ów proces refleksji, pytamy o sam byt, który wraz z objawianiem się Wszystkich napotykanych przez nas przejawów, zawsze zdaje się tylko cofać. I Byt ten nazywamy Ogarniającym; nie jest on jednak horyzontem naszej -każdorazowej wiedzy, lecz czymś, co nie może być Spostrzeżone nawet jako horyzont, czymś, z czego wyłaniają się wszystkie nowe horyzonty.
Ogarniające zawsze tylko zapowiada się — w tym co przedmiotowo obecne i w horyzontach — ale nigdy nie staje się przedmiotem. Jest czymś, co nie zjawia się samo, ale w czym zjawia się wszystko inne. Jest zarazem czymś, dzięki czemu wszystkie rzeczy nie tylko są tym, czym zdają się bezpośrednio, ale pozostają dla nas przezroczyste.
w faktach byle jakiego życia. . .
15 października 2015
ukształtowany wedle jakiegoś powszechnego wzoru. . .
1. Autentyczna wartość człowieka nie leży w gatunku czy typie, do którego się zbliża, ale w dziejowej jednostce, niepowtarzalnej, niezastąpionej. Wartość każdego człowieka uznaje się za nienaruszalną dopiero wtedy, gdy nie traktuje się ludzi jako wymiennego materiału, który ma być ukształtowany wedle jakiegoś powszechnego wzoru. Społeczny i zawodowy typ, do którego się zbliżamy, przejmujemy tylko jako rolę odgrywaną przez nas w świecie.
2. Idea równości wszystkich ludzi jest w oczywisty sposób fałszywa, gdy chodzi o ich charaktery i uzdolnienia jako poddających się psychologicznym badaniom istot. Jest także fałszywa w odniesieniu do realiów społecznego ładu, w którym w najlepszym razie istnieć może równość szans i równość wobec prawa.
niemożliwość spełnienia. . .
Każde zwierzę jest po swojemu doskonałe, dzięki ograniczeniu znajduje spełnienie w stale pulsującym krwiobiegu istot żywych. Wydane jest wyłącznie na pastwę natury, która stale wszystko niszczy i odradza na nowo. Tylko skończoność człowieka nie znajduje spełnienia. Tylko jego skończoność prowadzi go w dzieje, w których chce stać się tym, czym może być. Otwartość jest znakiem jego wolności.
Ta niemożliwość spełnienia wraz z jej następstwami — bezustannym szukaniem i próbowaniem (zamiast spokojnego w swej ograniczoności, nieświadomego życia w powtarzających się cyklach) — związana jest nierozdzielnie z wiedzą człowieka o niej. Spośród wszystkich istot żywych tylko człowiek wie o swej skończoności. Jako niemożliwość spełnienia jego skończoność staje się dlań czymś więcej niż tym, co wychodzi na jaw w samej tylko wiedzy o skończoności. To z zagubienia człowieka wyrastają jego zadania i możliwości. Znajduje się on w najbardziej rozpaczliwym położeniu ale przez to z jego wolności wypływa najsilniejsze: wezwanie do wzlotu. Dlatego wizje człowieka cechowali zawsze zadziwiająca sprzeczność — przedstawiano jako najnędzniejszą i najwspanialszą istotę.
Twierdzenie, że człowiek jest istotą skończoną i mej znającą spełnienia, ma dwuznaczny charakter. Jego treść poznawcza wywodzi się z dającej się udowodnić wiedzy o skończoności człowieka. Ale w swej ogólności wskazują ono także na coś, co jest treścią wiary, z której wyrasta wolność człowieczych zadań. Podstawowe doświadczenie istoty człowieka — przekraczając wszystko, co poddaje się poznaniu — ujmuje w jedno jego niemożliwość spełnienia i nieskończone możliwości, jego związanie i przełamującą wszystko wolność.
13 października 2015
z którymi wiąże nas egzystencjalna komunikacja. . .
Skończoność człowieka wyraża się, po drugie, w tym, że zdany jest na innych ludzi i stworzony przez ludzką wspólnotę dziejowy świat. W świecie tym nie może polegać na niczym. Bogactwa gromadzą się i rozpływają. W instytucjach ludzkich rządzi nie tylko sprawiedliwość, ale też każdorazowa władza, która swą samowolę podaje za narzędzie sprawiedliwości i dlatego zawsze opiera się po części na fałszu. Państwo i wspólnota narodowa mogą unicestwiać ludzi, którzy pracowali dla nich przez całe życie. Polegać można tylko na wierności ludzi, z którymi wiąże nas egzystencjalna komunikacja, ale nie można wyliczyć jej szans. Polega się tu bowiem na czymś, co nie istnieje w świecie w obiektywny, dający się dowieść sposób. Także najbliższy człowiek może zachorować, zwariować, umrzeć.
oznacza wolność. . .
Człowieka nie można wywieść z czegoś innego, pozostaje w bezpośrednim związku z podstawą wszystkimi rzeczy. Uprzytomnienie sobie tego oznacza wolność człowieka, która w każdym innym totalnym uzależnieni jego bytu gubi się, a zostaje całkowicie odzyskana w tej właśnie jedynej totalnej zależności.
niemożliwe jest, by dobry człowiek był prawdziwie dobry. . .
grek wiedział. . .
burzliwe morze życia ... bez ładu i celu. . .
chleb z solą i do tego posłodzona herbata. . .
żywy, choćby i nieszczęsny, chodzi po powietrzu. . .
11 października 2015
lud? jak z drewna - i sękate laski, i święte obrazki. . .
Rewolucja czy kontrrewolucja? Nikt nawet nie usiłuje tłumaczyć, w jakim kraju żyjemy. Jaką mamy ideę poza kiełbasą? Co budujemy... Idziemy naprzód - do zwycięstwa kapitalizmu. Tak? Sto lat wyklinano u nas kapitalizm: potwór... monstrum... A teraz pękamy z dumy, że u nas będzie tak jak u innych.
słuchano chętnie pisarzy. . .
nie masz pieniędzy - idź precz!. . .
człowiek potrzebuje trzech rzeczy, żeby przeżyć. . .
chodziło o to, że książki ludzi rozczarowały. . .
słowo „humanista” brzmiało jak diagnoza. . .
10 października 2015
może przecież odebrać sobie życie. . .
na granicy bytu i niebytu. snu. . .
co to znaczy kapitalizm - nierówność, ubóstwo, bezczelne bogactwo. . .
wolność to dużo pieniędzy. . .
nowe marzenia. . .
opuszczeni w przemijaniu. . .
wprost w przepaście nieba
skaczą nocą jak koty
opuszczeni w przemijaniu
ukrywają ciche skargi
podksiężycowe profanacje życia
opuszczeni w przemijaniu
pomalutku cichym nokturnem
żegnają przypadkowy unikat ciała
opuszczeni w przemijaniu
już poza strunami swojej pamięci
zapatrzeni w oddalenie
opuszczeni w przemijaniu
majaczący przebudzenia
oglądają orficką twarz sufitu
opuszczeni w przemijaniu
nieprzystosowani do umierania
w siebie samych wracający
Mateusz Hildebrandt
oświeceni duchowo słudzy. . .
wpadacie jak po ogień / gutte nacht. . .
wytyka nam od lat
z właściwym sobie chłodem
ten niewłaściwy świat.
„Po ogień” to przesada,
lecz wpadliśmy – to fakt.
”Po ogień” to przesada,
lecz upadliśmy – to fakt.
A wypaść – nie wypada:
okazać trzeba takt.
Wypadać – nie wypada:
poza tym – nie ma jak.
Niejasno nam zagraża
i mrozi w żyłach krew
gościnność gospodarza
tych lodowatych stref.
”Pokochasz Kraj i Klimat”?
Brak na tę czelność słów.
Wokoło pustka, zima
i ujadanie psów.
Nad głową eter, zima
i chirurgiczny nów.
Miał to być dłuższy pobyt,
nie na tym jednak tle.
Śnie3g przez dwie trzecie doby,
a jedna trzecia w śnie?
Nie w takiej atmosferze
miał tlen odświeżać mózg,
kłamały w bedekerze
widoczki palm i mórz.
Źle w takiej atmosferze
kącikom spierzchłych ust:
powietrze może świeże,
lecz jest w nim mróz i mus.
Ktoś nabił nas w butelkę,
czy raczej w szkło tych kul,
gdzie prószą płatki wielkie
nad kaszlem gołych pól.
Zacisnąć zatem zęby?
Zaciśnie nam je mróz.
Nie puści pary z gęby,
nie puści tchu do ust.
Zacisnąć zatem zęby?
Zaciśnie nam je mróz.
Nie puści pary z gęby,
Nie upuści tchu do ust.
Nie upuści tchu do ust.
Stanisław Barańczak
(z tomu Podróż zimowa.
Wiersze do muzyki Franza Schuberta, 1994)